poniedziałek, 29 października 2012

Post 8. Nie pomyliłem się?

Siedzę przed komputerem.

  Długie dźwięki trąbki dudnią mi w uszach jak wyrok śmierci. Chyba nie bez powodu.
  Znowu mi się dostało, za to że podłączyłem mojego brata-idiotę do internetu. Co ja mam poradzić? Skoro mu sie nie chce uczyć, i nie uważa na lekcji, to chyba jasne, że będzie miał chujowe oceny, nieprawdaż?
  Więcej nawet nie ruszę tego kabla. Gówno mnie obchodzą lamenty i prośby. Prawda jest taka, że z bycia miłym dla ludzi jeszcze nic dobrego mi nie wyszło.
W życiu nauczyłem się dwóch rzeczy. Trzeba pracować, nie robić niczego (dla innych) za darmo, i trzymać gębę na kłódkę.
  Dlaczego? -Bo to się po prostu opłaca.
No cóż. Prawdą jest, że widzieć radość w oczach bliźniego jest największą radością dla własnego serca...
...
O czym ja pierdole... zawsze mi się obrywa.

The Sloth- Ten któremu zawsze się obrywa.

P.S. Zastanawiam się nad zmianą tego pseudonimu.


niedziela, 28 października 2012

Post. 7. Prepare! Winter is Coming. + Fekalieton. 2

To jest to. 

 Siedzieć przed komputerem w niedzielny wieczór, gadać przez skype. Być nieświadomym tego, że prawdopodobnie jutro ma się jakiś sprawdzian. Trzeba się będzie coś pouczyć. Pewnie nie było by to problemem gdyby nie diabelna niechęć. Toteż dzisiejszy fekalieton będzie o niechęci :P

Fekalieton. 2. "Niechęć".


  Niechęć to ciekawe uczucie. Można ją odczuwać do kogoś albo czegoś. Jednak, gdzie leży geneza niechęci? Zapewne głęboko w nas. W jakimś "Ośrodku" odczuwania piękna. 

Niechęć do ludzi.

  Nie znaczy to jednak, że gdy widzimy człowieka brzydkiego, od razu powinniśmy odczuwać niechęć. To byłoby bardzo prymitywne.
  By czuć do kogoś niechęć w pełnym wydaniu, należy go poznać zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Co oczywiście nie oznacza, że powinniśmy czuć niechęć do wszystkich, z powodu ich małych wad. Lecz, kiedy mówimy o jednej z wad większych (egoizm, wygórowane ego, Socjopatia, psychopatia) można odczuwać niechęć od razu. 
  W sumie nie powinniśmy czuć do nikogo niechęci, ponieważ to niegrzeczne. Jednak dopóki skrywamy niechęć do kogoś w środku, nie bedziemy  mieli problemów z tego powodu.
  

Niechęć do przedmiotów.

  Twój nowy telefon się popsuł? Nie chce ci się czytać lektury? Komputer znowu złapał wirusa? Samochód jest za wolny?
  Jeśli jesteś wściekły na rzeczy, za to że tak ci robią, jest to typowy przykład niechęci do przedmiotów.
Niechęć do przedmiotów może być przekleństwem. Dlaczego? - Dlatego, że ktoś może ci powiedzieć że:  "Gimbus! Od rodziców dostał, i nie szanuje!" albo: "Ciesz się tym co masz, bo niektórzy nie mają."
Oczywiście, zbyt duża "Chęć" Do przedmiotów, skutkuje tym, że ktoś może cię nazwać Materialistą.
Ale o tym już w nast. Felietonie :P

The Sloth-  Wreszcie dłuższa notka.

sobota, 27 października 2012

Post 6. No nie.

Cały dzień w domu. 

Deszcz. Nudy.
Nie ma o czym pisać. masakra.
Sory, że wczoraj nie było notki. Nie miałem dostępu do kompa.
Zrekompensuję to prawdopodobnie tym, że jutro opublikuję felieton :3
No to. Do jutra.

The Sloth- "Just another brick in the Wall."

czwartek, 25 października 2012

Post 5. Żyję.

Zagrałem...

Nie napiszę dziś dużo. Zmęczyłem się jak cholera. Naprawdę. 
Wieczór. Herbatka. Wściekanie się na kumpli, którzy biorą żarty zbyt poważnie, i wychodzi z tego miszmasz...
No i koniec. Zdycham. Amen.
Pójdę spać wcześnie (taa...)

Już mnie nie ma!
The Sloth  -Zmęczony.

środa, 24 października 2012

Post 4. Dla świętego spokoju.

Spotkanie do bierzmowania...

Siedziałem tam, z poczuciem bezradności przez godzinę. Dla świętego spokoju.
Dzisiaj miałem cholernie szybki oblot. Szkoła, "Gruz", Dom, Organistówka.
Szkoła to tam pół biedy. Nie jest nudno. Nawet spoko. 
Potem "Gruz." Nie mogę nic napisać, zabroniono mi :)
W domu byłem zaledwie 40 minut. Zdążyłem zrobić spaghetti, umyć ręce po szermierce na markery, przebrałem się i jazda.
No cóż. Na organistówce siedziałem, gapiąc się jak wół na malowane wrota, na katechetę, który przypominał Steve'a Jobsa (Gdyby nie to że nie miał bródki i nie nosił okularów).
Nigdy do tej pory nie przepisywałem cytatów z pisma świętego.
Powrót (3,5 km.) zajął mi niecałe 20 minut. Kłaniajcie się nowemu mistrzowi biegu! WAS WPIERDOLĄ ZOMBIE, A MNIE NIE...co później. :P
No i to tyle. Siedzę przed kompem i słucham jazzu.

Niech moc będzie z Wami
The Sloth- Gitarzysta, który palce ćwiczy klawiaturą. 

wtorek, 23 października 2012

Post 3. Nie wierzę, normalnie nie wierzę.

Kolejny dzień...

Kolejny dzień pana A.
-Szkoła- Nudy.
-Szkoła muzyczna- Nie ma nud, większy stres, trening przed popisem ( Duet na trąbce w czwartek! )
... 
-Wieczór (czyli teraz.)- Nudy, i myślenie o tym, co zrobiło się dzisiaj źle...
Chyba się pójdę... ZASTRZELIĆ
Wszystko robię tak beznadziejnie, że się mi to w głowie nie mieści.
Kolejne trudności ze znalezieniem zespołu... i w ogóle...
Nawet notek specjalnie długich nie chce mi się pisać.
Jest tu jakiś perkusista ze śląska? Nie?

"This is mountain, this is not."- Sporna karteczka.


The Sloth- Pseudoartysta, bez wielkich nadziei na przyszłość.

poniedziałek, 22 października 2012

Fekalieton No.1

No i przyszła pora...

Na pierwszy fekalieton. No.1 :3 Jako, że nie wiem, o czym pisać... na poczekaniu wykombinowałem, że napiszę felieton, o tym, co robić kiedy... nie wiemy, co robić. :P
No więc. Pierwszym krokiem, kiedy nie wiemy co robić w sytuacji, w której trzeba coś robić, (np. na lekcji, w pracy) jest po prostu dowiedzenie (wiem, takie słowo nie istnieje, ale wszyscy wiecie, o co mi chodziło...) się co należy robić. I jeśli się da, zrobienie tego co trzeba. Jeśli nie istnieje opcja dowiedzenia się, co trzeba zrobić, należy:
-W miarę możliwości schować się, ale tak by nie wzbudzać podejrzeń szefa, czy tam... nauczyciela. Osiemdziesięcioprocentowa skuteczność :P
-Nic nie robić.
-Udawać, że coś się robi.
-Uciekać.
A jeśli nie wiemy co robić w domowym zaciszu, najlepiej jest:
-Umyć okna (zawsze są kurna brudne!)
-Umyć gary (z tymi nie jest inaczej)
-Znaleźć sobie kreatywne zajęcie. 
-Zrobić grilla- nie w zimie rzecz jasna. (no chyba że jesteś Finem, Norwegiem, albo Rosjaninem z Sybiru.)
-Sprawić sobie przyjemność, w dowolny sposób (nie wnikam, jak, gdzie ani kiedy.)
-W ostateczności (i zawsze powinno tak być) włączyć kompa...

Ale nawaliłem nawiasami... No, ale wystarczy odrobinka czytania ze zrozumieniem, i jakoś sobie poradzicie.

A teraz...

Odrobinka moich dzisiejszych zdarzeń.
Jak zwykle, byłem:
-Nieprzygotowany na Polski
-Nieprzygotowany na Fizykę
-Nieprzygotowany na Technikę
...
I na matematykę też, ale nauczycielka jest taka jakaś... tak więc nie czuję najmniejszej wewnętrznej potrzeby, żeby się uczyć na matematykę.
Na Polskim uszło mi płazem
Na Fizyce wziął mnie do jednego zadania pod tablicę. Rozwiązałem (uff...)
A Technika? Pff. Babka tylko się dziwnie patrzyła. :P
Później była tylko Szkoła muzyczna. Spotkałem tą kumpelę z którą pisałem przez kilka tygodni. Jej kuzynka gra w tej samej orkiestrze, w której ja gram. No cóż. 
Czasami ludzie których poznajemy w sieci, mieszkają bardzo blisko.

Do usłyszenia.
The Sloth - Po prostu leń.

Post 2. Co ja robię?

Nie mogę się doczekać.

 00:01. Wstawiam post od razu. Wieczorem prawdopodobnie pierdzielnę jakiś felietonik... Tyle wygrać. Jest północ, a ja siedzę na kompie z poczuciem zmarnowanego życia. Smutek nieziemski.
Nudzę się. Nudzę się diabelnie. Jeśli ktoś to czyta, to musi mieć ze mnie niezłą bekę.
"Haha. Rudy siedzi przed kompem i się nudzi"
Chciałem popisać z kumpelą, ale nie raczy mi odpisać. No ale cóż. Kobietom się wybacza, to i owo. Szczególnie na gg w komórce. :3
To, do wieczora. Jeśli ktokolwiek to czyta.
FOR GODS SAKE! znaczy... na miłość Boską... Sake to japoński alkohol na ryżu...
Miłość = ryżowa wódka?

Sprzed kompa
The Sloth.

niedziela, 21 października 2012

Post 1. O.o


...No i stało się.

Przypadkiem, czy może z wewnętrznej potrzeby (lol, ludzkie odczucia), założyłem sobie bloga. Będą tu głównie opisy mojego codziennego życia, jakieś dziwne felietony, które prawdopodobnie będą raczej... Fekalionami... Taki żarcik. Nawiązuje po do tego, że chyba będą do dupy. No i tyle słowem wstępu. To teraz początek...
 Grałem sobie w piąteczek w Saints Row 2 (Polecam, zajebiste :P). Dostałem fazy na piosenkę "Teenagers" zespołu My Chemical Romance... *Khy khy* Zmieniłem moje negatywne nastawienie do tego zespołu przez jedną piosenkę, którą usłyszałem w grze. Coś ze mną nie tak?
 Po południu byłem z dziewczyną na basenie. Tyle, na temat popołudnia. Dlaczego? Już mówię. Sytuacja ma się tak, że mieszkamy dosyć daleko od siebie. Dopóki mój motor był sprawny to znaczy zanim eksplodował akumulator, bo bezpiecznik był za gruby, nie sprawiało to żadnego problemu. Teraz, albo będę musiał jeździć te 5 km na rowerze, albo no cóż... z buta. Dobra, tyle na temat odległości. Transport w tamtą stronę mieliśmy samochodowy. Ale ja, świrus uparłem się, żeby ją odprowadzić. Autobusu nie było (niedziela...) więc, jednego całusa okupiłem 5 kilometrami z buta. Ale czego się nie robi...
Do domu wróciłem o 16.
*WYRWANIE ZE STREFY NAPIERNICZANIA O PRZESZŁOŚCI, TELEPORT DO CHWILI TERAŹNIEJSZEJ!*
 Jest niedziela, prawie jedenasta w nocy. Nie uczę się, nie mam nic w głowie, nie zrobiłem ćwiczeń, a jutro fizyka. I wiecie, co wam powiem? Wali mnie to. Trzecia klasa pieprzonego gimnazjum, a nauka, tak samo, jak mnie wcześniej nie obchodziła, tak nie obchodzi mnie nadal. Bo dlaczego miałoby mnie obchodzić? No, podstawy są ważne, to prawda... Ale spójrz na mnie. Jestem tylko rudym świrem wahającym się pomiędzy 3 a 4. Przeciętniakiem. Myślę, że raczej Aktynu, Plutonu czy innego... Czegokolwiek, zapewne w życiu nie zobaczę... Po co więc mam wiedzieć, jak się obchodzić z tym ustrojstwem? Zresztą... o czym ja gadam. Ja i Pluton... Na razie mamy jakieś związki organiczne. Prawie wszystkie węglowodory wybuchają, co jest zajebiste, no ale na razie mi się to nie przyda... A tak btw... wiecie, gdzie można tanio dostać około 2kg karbidu?.
I tym sympatycznym akcentem kończę tę notkę.
"I tak wszyscy zginiemy" - Jak napisał mój kumpel na sprawdzianie.
Czółko!
The Sloth.- Artysta tak undergroundowy, że jeszcze niczego nie nagrał.