Spotkanie do bierzmowania...
Siedziałem tam, z poczuciem bezradności przez godzinę. Dla świętego spokoju.
Dzisiaj miałem cholernie szybki oblot. Szkoła, "Gruz", Dom, Organistówka.
Szkoła to tam pół biedy. Nie jest nudno. Nawet spoko.
Potem "Gruz." Nie mogę nic napisać, zabroniono mi :)
W domu byłem zaledwie 40 minut. Zdążyłem zrobić spaghetti, umyć ręce po szermierce na markery, przebrałem się i jazda.
No cóż. Na organistówce siedziałem, gapiąc się jak wół na malowane wrota, na katechetę, który przypominał Steve'a Jobsa (Gdyby nie to że nie miał bródki i nie nosił okularów).
Nigdy do tej pory nie przepisywałem cytatów z pisma świętego.
Powrót (3,5 km.) zajął mi niecałe 20 minut. Kłaniajcie się nowemu mistrzowi biegu! WAS WPIERDOLĄ ZOMBIE, A MNIE NIE...co później. :P
No i to tyle. Siedzę przed kompem i słucham jazzu.
Niech moc będzie z Wami
The Sloth- Gitarzysta, który palce ćwiczy klawiaturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz